Za rok minie okrągła dekada od zwycięstwa, które miało dać polskiej piłce generację ambitnych, głodnych zwycięstwa wojowników. Ówczesna reprezentacja U-20 zakwalifikowała się po 24 latach na Mistrzostwa Świata, podczas których świat po raz pierwszy ujrzał takich zawodników jak Juan Mata, Sergio Aguero czy Arturo Vidal.

 

Polska kadra nie dość że pokazała się na turnieju z dobrej strony (wychodząc z „grupy śmierci” po zwycięstwie z Brazylią (1:0), remisie z Koreą Południową (1:1) i porażką z USA (1:6), a przegrywając w 1/8 finału z późniejszym triumfatorem- Argentyną (1:3)), to wykreowała kilku zawodników, którzy dziś stanowią o sile dorosłej reprezentacji. Kto wykorzystał swoją szansę, a kto ją zmarnował?

 

Na eliminacyjny mecz z Rumunią powołania otrzymali Wojciech Szczęsny i Grzegorz Krychowiak, których przedstawiać nikomu nie trzeba. O obecną kadrę ociera się także Przemysław Tytoń, zepchnięty przez Łukasza Skorupskiego na 5. pozycję rankingu bramkarzy Adama Nawałki. Kariera całej trójki układa się wzorcowo (po za pojedynczymi wpadkami), co więc dzieje się z pozostałą powołaną osiemnastką?

 

Powiedzenie, że Polska bramkarzami stoi, możemy powtarzać jak mantrę. Na turnieju trójkę golkiperów uzupełniał Bartosz Białkowski (grał z resztą w podstawowej jedenastce), bramkarz solidny, któremu niestety nigdy nie dane było zagrać w Premier League. W obecnej chwili reprezentuje barwy Ispwich Town, które ugrzęzło w środku tabeli Championship. Na szczęście 29 lat na tej pozycji to jeszcze wiek obiecujący, więc trzymam kciuki że Bartek nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

 

Z ośmiu obrońców powołanych przez Michała Globisza, najlepiej radzą sobie Jarosław Fojut oraz Maciej Dąbrowski. Pierwszy z nich co prawda Wysp Brytyjskich nie podbił, a liga norweska w której wyrobił sobie solidną markę nie ma zbyt dużego uznania w oczach polskich kibiców, ale już w Lotto Ekstraklasie radzi sobie więcej niż przyzwoicie. W wygranym meczu z Ruchem Chorzów został nawet kapitanem drużyny.

Maciej Dąbrowski po wspaniałym sezonie w barwach Zagłębia Lubin został wynagrodzony transferem do Legii Warszawa. Co prawda na obecną chwilę jest rezerwowym w składzie mistrza Polski, ale nie można oceniać jego możliwości po zaledwie 15 kolejkach. Dąbrowski nie raz udowodnił, że ciężką pracą potrafi dojść do celu.

Dla pozostałych sześciu obrońców kanadyjski turniej był jedynym momentem, w którym zrobiło się o nich głośno. Jakub Szalek grał ostatnio w szóstej lidze niemieckiej, Damian Rączka w piątej. Ben Starosta występował w drużynie Handsworth Parramore FC (nawet specjaliści z www.transfermarkt.pl nie mają pojęcia który to poziom rozgrywkowy), do której trafił po wojażach w Australii i na Filipinach. Adrian Marek gra w IV-ligowej Warcie Zawiercie, Krzysztof Król od dziewięciu miesięcy pozostaje bez klubu (poprzednio 2. liga grecka), a Krzysztof Strugarek od sześciu lat nie gra już w piłkę (powodem była wada słuchu).

 

Gdyby dzisiaj zestawić linię pomocy z pierwszego meczu z Brazylią, prezentowałaby się ona następująco (od prawej strony): Artur Marciniak (Warta Poznań)- Grzegorz Krychowiak (PSG)- Adam Danch (Górnik Zabrze)- Tomasz Cywka (Wisła Kraków). Na pewno wygląda solidniej niż linia defensywy, choć nie ukrywajmy, że poza Krychowiakiem żaden z nich wielkiej kariery nie zrobił. Najbliżej był Cywka (113 meczów w Championship), najgorzej ułożyło się rezerwowym- Mariuszowi Sasze i Jakubowi Feterowi. Pierwszy z nich podążył drogą Radosława Kałużnego i 2014 roku wyjechał w celach zarobkowych do Anglii, a Jakub Feter kopie dziś piłkę w ostatniej drużynie A-klasy, Victorii Smólnik.

 

 

Najciekawsze historie napisali napastnicy ówczesnej kadry. Najbardziej obiecujący z nich, Dawid Janczyk, wciąż walczy o powrót do wielkiej piłki, niestety każdą rundę przegrywa z kretesem. Od wartego ponad 4 miliony euro transferu do CSKA Moskwa minęło już 8 lat, a napastnik wciąć rozmieniał talent na drobne. Problemy z nadwagą i brak regularnej gry sprawiły, ze Janczyk nie mieści się nawet na ławkę rezerwowych I-ligowej Sandecji Nowy Sącz. Poza epizodem w Belgii, gdzie w barwach Lokeren spisywał się nader przyzwoicie, każdy sezon to kolejny krok w tył. Chyba sam napastnik już nie wierzy, że karta się jeszcze odwróci.

Z równi pochyłej udało się za to zawrócić Patrykowi Małeckiemu. Krnąbrny skrzydłowy rozgrywa w Wiśle Kraków jeden z najlepszych sezonów w karierze, bo cichu domagając się nawet powołania do pierwszej reprezentacji. Co prawda w przeciętnym Eskisehirsporze Turcji nie podbił, ale po powrocie do Ekstraklasy udowadnia, że skreślono go chyba trochę za wcześnie.

Pierwszoplanowym piłkarzem Zagłebia Lubin stał się Łukasz Janoszka. W obecnym sezonie rozegrał 14 z 15 meczów w lidze, występując najczęściej na pozycji lewoskrzydłowego. Europejskich boisk już raczej nie podbije, ale ma papiery na grę w czołowym polskim klubie, co potwierdził eliminując z kolegami Partizan Belgrad w eliminacjach Ligi Europy.

Ostatnim piłkarzem z turnieju w Kanadzie jest Paweł Adamiec. Przekwalifikowany z napastnika pomocnik MKSu Ełk rozegrał w tym sezonie w III lidze 12 meczów, ani razu nie trafiając do bramki przeciwników. Powyższy wynik wystarczy za podsumowanie obiecującej kiedyś kariery młodzieżowego reprezentanta Polski.

 

 

Młodzieżowe Mistrzostwa Świata/ Europy to zawsze fantastyczna okazja zarówno dla młodych piłkarzy, którzy chcą pokazać się światu, jak i dla łowców talentów z najlepszych europejskich klubów. Nie da się ukryć, że opisana powyżej generacja nie spełniła pokładanych w niej nadziei. Nie ma co się martwić- za niespełna rok Mistrzostwa Europy U-21 odbędą się w Polsce, a kibice będą mogli oglądać piłkarzy, których już dziś znają z dorosłej reprezentacji. Jedno jest pewne- Milik, Zieliński, Stępiński i reszta wstydu nam na pewno nie przyniosą.

Leave us a reply

You must be logged in to post a comment.

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.