25 marca reprezentacja Polski do lat 17 rozpoczyna bój o awans do turnieju finałowego Mistrzostw Europy. Biało-Czerwoni zmierzą się między innymi z Norwegią, w której piłkarskie szlify zbiera 16-letni Szymon Walczak. Zapraszamy na wywiad z podstawowym zawodnikiem kadry Roberta Wójcika.

Rozmawiamy klika godzin po meczu, w którym reprezentacja Polski U-17 pokonała Serbię 2:1. Skoro teraz wygraliście, to dlaczego we wtorek pozwoliliście strzelić sobie aż cztery bramki?

Myślę, że chyba źle weszliśmy w ten wtorkowy mecz, pierwsza stracona bramka podcięła nam trochę skrzydła i uważam, że to po prostu był zwykły wypadek przy pracy.

Złośliwcy powiedzieliby, że wygrana z Serbami spowodowana jest tym, że nie pojawiłeś się na boisku. Dwa dni temu grałeś na środku obrony w parze z Mateuszem Wieteską, a dzisiaj twoje miejsce zajął Damian Dudała i wynik był zupełnie inny.

Tak, takie są fakty, ale to było zaplanowane, że Damian Dudała też musi zagrać jeden mecz podczas tego zgrupowania w Serbii. Tak po prostu wyszło. Nie wypadłem ze składu z powodu słabszej postawy we wtorkowym spotkaniu.

Po pierwszym sparingu komentarze kibiców były niemal jednogłośne – ta wysoka porażka pokazuje na jak słabym poziomie jest obecnie szkolenie młodych graczy w naszym kraju.

Ja się z tym nie zgodzę, bo przynajmniej my – rocznik 1997 jesteśmy bardzo uzdolnieni. Wszystkie ważne mecze wygrywaliśmy. Każdy mecz według mnie można ocenić pozytywnie, strzelaliśmy sporo goli, a nie graliśmy z łatwymi rywalami. Pokonaliśmy nawet Belgię, więc nie mogę się zgodzić z tym stwierdzeniem.

Paradoksalnie, w porównaniu do przedwczorajszego spotkania, kilku podstawowych piłkarzy, stanowiących o sile tej kadry, dzisiaj odpoczywało. Oprócz ciebie na ławce siedzieli też na przykład Dawid Kownacki i Miłosz Kozak, a Adam Ryczkowski wszedł gdy wygrywaliście już 2:0.

Może to dzisiejsze zwycięstwo wynikało z tego, że koledzy byli bardzo zmotywowani tą naszą porażką 1:4 i chcieli pokazać na co nas stać, chcieli odegrać się na Serbach.

I pokazaliście, że jednak mamy w kraju uzdolnioną młodzież i nie można po jednym słabszym meczu spisywać was na straty, zwłaszcza, że przecież już pod koniec marca rusza druga faza eliminacji Mistrzostw Europy.

Tak, ale graliśmy te dwa mecze przede wszystkim po to, żeby się jak najlepiej do eliminacji przygotować i mamy nadzieję, że osiągniemy jak najlepsze wyniki, które zapewnią nam awans do Mistrzostw Europy.

Waszymi grupowymi rywalami są Turcy, Grecy i Norwegowie. Na pewno rozmawiacie już między sobą o tych eliminacjach. Której reprezentacji obawiacie się najbardziej?

Przede wszystkim chcę zaznaczyć, że nie boimy się nikogo. Jesteśmy podbudowani mentalnie i świetnie zmotywowani. Mamy w głowie spokój. Ale jeśli miałbym wzkazać najtrudniejszego rywala, wyróżnił bym Turcję.

Dla ciebie wyjątkowym meczem będzie na pewno starcie z Norwegią. W końcu mieszkasz w tym kraju od ponad pięciu lat.

Tak, to prawda, starcie z Norwegią jest dla mnie wyjątkowe. Nie gram w polskiej kadrze bardzo długo, a to będzie już mój drugi mecz przeciwko tej reprezentacji. Pierwsze spotkanie z Norwegami bardzo dobrze pamiętam, bo był to mój debiut w biało-czerwonych barwach. Mam z niego bardzo dobre wspomnienia, bo wówczas wygraliśmy 3:0. Teraz będę miał okazję znowu się z nimi zmierzyć i zobaczymy jak nam pójdzie. Liczę na kolejny dobry wynik.

Chyba właśnie Norwegia to najsłabszy zespół w waszej grupie. Macie nad nimi przewagę, wiecie już po części na co ich stać, bo łatwo pokonaliście ich w meczu, o którym przed chwilą wspominałeś. Wydaje się więc, że oni najmniej wam zagrażają.

Można tak powiedzieć, ale Norwegowie pokazali, że wiele potrafią. Ostatnio byli na turnieju towarzyskim w Hiszpanii i dobrze tam wypadli. Z tego co pamiętam wygrali 2:1 ze Szwecją. Nie można ich więc skreślać. Na pewno w meczu z nimi nie odpuścimy.

Debiutowałeś w kwietniu ubiegłego roku w reprezentacji. Prawda jest taka, że chyba gdyby nie twój brat, wcale w tej kadrze byś nie zagrał.

Tak, to prawda, bratu naprawdę dużo zawdzięczam.

Opowiedz proszę historię pierwszego powołania, bo z tego co wiem jest ona dosyć nietypowa.

To było dla mnie bardzo duże zdziwienie. Było tak, że ja zostałem na noc u kolegi i brat do mnie napisał, że polska reprezentacja się o mnie pyta. Ja się tylko zaśmiałem i powiedziałem mu, żeby reprezentacja wysłała po mnie jutro prywatny samolot. On powiedział mi tylko, żebym przyszedł do domu, wtedy pogadamy. Wróciłem i opowiedział mi wszystko – że wysłał filmik z moimi meczami do trenera naszej reprezentacji i on chciał mnie sprawdzić. Przyjechałem na turniej towarzyski, najwidoczniej się sprawdziłem i zostałem już w tej kadrze na dłużej.

Od prawie roku jesteś częścią reprezentacji prowadzonej przez Roberta Wójcika. Odbyłeś już kilkadziesiąt treningów z kolegami z kadry. Obserwując ich podczas wspólnej pracy, kogo byś wyróżnił? Komu na chwilę obecną wróżysz największą karierę?

Jak na razie to chyba Dawid Kownacki, który robi teraz furorę w Ekstraklasie. Ale spokojnie mogę wyróżnić też innych zawodników, jak Filip Jagiełło, Adam Ryczkowski, czy Michał Walski. Wszyscy mają potencjał i potrzebują jedynie czasu, by poważnie zaistnieć w polskiej, a może i europejskiej piłce.

Jaka panuje u was atmosfera? Na przykład nie jest tajemnicą, że nasza seniorska drużyna narodowa podzielona jest raczej na kilkuosobowe grupki piłkarzy, którzy często ze sobą przebywają. A jak to wygląda w reprezentacji U-17?

Akurat my wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną. Wszyscy przegrywamy i wszyscy wygrywamy. Na boisku z reguły nie ma tak, że ktoś chce się wyróżniać, na pierwszym miejscu jest dobro drużyny. Sądzę, że to jest naszą największą siłą.

Na zgrupowaniu, które właśnie dobiega końca przebywało dwóch piłkarzy wychowanych w Niemczech. Mam na myśli Michaela Olczyka i Mario Cieślika. Zdradź jak odnajdują się oni w waszej grupie. Dobrze opanowali język polski?

Raczej tak. Mario Cieślik bardzo dobrze mówi po polsku. Z tym, że on jest Kaszubem, więc to trochę inny dialekt, ale radzi sobie naprawdę bardzo dobrze. A Michał Olczyk stale robi postępy i coraz więcej z nami rozmawia.

A jak piłkarsko prezentuje się Mario Cieślik – debiutant w zespole trenera Wójcika?

Wydaje mi się, że dobrze, na pewno nie odstaje poziomem od reszty drużyny. Zagrał trochę we wtorek, dzisiaj dostał szansę nieco dłuższego występu. Myślę, że trenerzy są z niego zadowoleni.

Przez tę kadrę, nawet tylko wtedy, gdy ty już byłeś jej członkiem, przewinęło się sporo piłkarzy. Byli sprawdzani gracze między innymi z Niemiec czy USA. Zdarzyło się, że któryś z nich nie mówił w ogóle w języku polskim?

Chyba nie. Michał Olczyk jest chyba tym, który najmniej sobie z tym radził. Na początku bardzo mało z nami rozmawiał. Ale jest już podstawowym zawodnikiem tej kadry, tak jak mówiłem wcześniej, robi postępy i obecnie nie ma żadnego problemu z tym, żeby się z nim porozumieć.

Przejdźmy teraz to tematu klubu. Jesteś piłkarzem FK Fyllingsdalen. Nowy sezon startuje pod koniec kwietnia. Jak oceniasz swoje szanse na grę w roku 2014? Sądzisz, że jesteś w stanie już w najbliższych miesiącach wywalczyć sobie miejsce w składzie?

Czy będę grał w pierwszym składzie, bardzo trudno mi jest powiedzieć. Sytuacja wygląda tak, że jest nas, obrońców, którzy walczą o podstawową jedenastkę, trzech. Mam wielką nadzieję na to, że przynajmniej kilka meczów w tej rundzie rozegram od pierwszej minuty.

Twój klub to prawdziwy fenomen. Trzecioligowiec, którego zespół U-19 zdobył w poprzednim sezonie puchar kraju. Chyba nie byliście faworytem.

Na pewno nie byliśmy faworytem, w dodatku w finale trafiliśmy na wielki Rosenborg Trondheim i po piętnastu minutach przegrywaliśmy 0:2. Wszyscy już nas skreślili, myśleli, że skończy się 0:6. Ale na szczęście podnieśliśmy się i wygraliśmy 3:2.

Trener mocno wami wstrząsnął w przerwie?

W przerwie nie było żadnych wielkich przemów. Wydaje mi się, że trener w nas wierzył. Wiedział, że odrobimy stratę, powiedział tylko parę słów. A my po prostu wiedzieliśmy co mamy robić. Wyszliśmy na drugą połowę i zrobiliśmy swoje.

Jaki jest powód takiego sukcesu? Nieczęsto zdarza się, że klub z trzeciej ligi wygrywa puchar, nawet na poziomie młodzieżowym. Macie świetną bazę treningową?

Nasza baza nie rzuca na kolana. Może jest to spowodowane faktem, że dawniej był tam też klub Løv-Ham, który występował w Adeccoligaen [drugi poziom rozgrywkowy w Norwegii, red] i miał bardzo dużo utalentowanych zawodników, w tym także wychowanków. To może być powód – trenerzy pozostali na dobrym poziomie i bardzo pomagają nam w osiągnięciu głównego celu, jakim jest zostanie piłkarzem.

Puchar Norwegii to nie jedyny twój sukces. W lipcu grałeś na krótkim wypożyczeniu w FK Haugesund – klubie ze ścisłej krajowej czołówki i sięgnąłeś po GET Cup – najbardziej prestiżowe trofeum dla szesnastolatków w Norwegii.

Tam też nie byliśmy faworytami. Nawet z województwa, w którym znajduje się Haugesund były przynajmniej dwie drużyny, które wydawało się, że są lepsze od nas, ale to my okazaliśmy się niepokonani.

Finał również był emocjonujący. W regulaminowym czasie gry nie było goli i o wszystkim musiały rozstrzygnąć rzuty karne. Musisz mieć chyba mocne nerwy, bo poszedłeś strzelać jako jeden z pierwszych.

Jeśli dobrze pamiętam strzelałem w drugiej turze. Ja uwielbiam strzelać karne. To jest gra nerwów, słabszy przegrywa. Udało mi się trafić i ostatecznie skończyło się na 3:1.

Haugesund po takim sukcesie nie chciało cię zatrzymać?

Nie było żadnych oficjalnych rozmów, ale rozmawiałem z trenerami i powiedzieli mi, że jestem tu mile widziany i mogę w każdej chwili przyjechać.

Zdajesz sobie chyba sprawę, że niebawem czeka cię zmiana klubu? Trzecioligowiec raczej nie będzie ci w stanie zapewnić odpowiedniego rozwoju.

Tak, to jest pewne. Nie chcę cały czas grać w średnim norweskim klubie. Zmiana otoczenia jest nieunikniona. W najbliższym czasie można się więc spodziewać transferu.

Z tego co wiem, w grudniu byłeś na testach w duńskim Aarhus, wówczas do transferu nie doszło.

To jest wszystko przemyślane. Nie doszło do niego, bo jeszcze zimą nie chcieliśmy robić za szybkich kroków. Chcemy najpierw poczekać, jak pójdzie reprezentacji podczas tych najbliższych eliminacji w Grecji. Kto wie, może nawet dostaniemy się do Mistrzostw Europy i pojedziemy na turniej finałowy na Maltę. Tam na pewno będą obserwowały zdolnych piłkarzy jeszcze lepsze kluby z całej Europy. Nie chciałem więc podejmować żadnych szybkich kroków, wolałem poczekać i mam nadzieję, że dostrzeże mnie jakiś silny zespół.

Ostatni okres to dla ciebie pasmo sukcesów. Nie uderzyła ci do głowy „sodówka”?

Nie, mama, tata i cała moja rodzina bardzo o to dbają. Nie chcą, żebym uważał, że już jestem świetnym piłkarzem, że osiągnąłem to, co chcę. Ja też oczywiście mam to w głowie. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem nawet na pierwszym szczebelku drabiny do wielkich osiągnięć w piłce nożnej.

Zakończmy tematem, który kibicom jest bardzo bliski. Wszyscy mają w pamięci przypadki choćby Miroslava Klose czy Lukasa Podolskiego. Nie interesowała się tobą reprezentacja Norwegii?

Po tym wygranym 3:0 meczu z Norwegią, w którym zadebiutowałem w polskiej kadrze, przyszło do klubu powołanie z krajowej federacji. Ale ja nie chciałem. Powiedziałem, że zagrałem dla Polski, dałem słowo i była to moja ostateczna decyzja. Odmówiłem.

Leave us a reply

You must be logged in to post a comment.

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.