30 maja, selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski Adam Nawałka, podał 23-osobowy skład na EURO 2016. Wybrana przez niego kadra nie wzbudza większych kontrowersji (pierwszy taki turniej w XXI wieku!), a większość piłkarzy którzy się w niej znaleźli, na powołanie zasłużyła dobrą (i przede wszystkim regularną) grą zarówno w klubie, jak i w eliminacjach.


    Nie uwzględnieni w planach Nawałki piłkarze z pokorą przyjęli wiadomość, że w samolocie do Francji nie ma dla nich miejsca. To także ukazuje, jaką metamorfozę przeszli biało-czerwoni, którzy w myśli zasady „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”, jednym głosem wołają o nadrzędnym celu jakim jest dobro drużyny, zostawiając swoję żądze i ukłucia dumy gdzieś z tyłu głowy. Możemy w to wierzyć lub nie, ale ta drużyna wydaje się nie mieć słabych punktów. Piłkarze odrzuceni czekają na swoje szanse, które pojawią się już podczas jesiennych eliminacji do mistrzostw świata. A może któryś z nich do kadry już nie wróci? Może, wbrew słowom selekcjonera, drzwi zostały szczelnie zatrzaśnięte?
    Moim największym przegranym (i to patrząc nie tylko pod kątem EURO 2016), jest Przemysław Tytoń. Bohater poprzedniego turnieju od początku był jedynym pewniakiem do skreślenia go z listy. Nie neguję decyzji Nawałki, ba, nawet podzielam jego zdanie ustawiając Tytonia gdzieś w bliskim sąsiedztwie Skorupskiego czy Gikiewicza, jak również nie podważam umiejętności Przemka- on tylko urodził się w złych czasach, w których konkurencja po prostu go przerasta. Największym sukcesem dla bramkarza Stuttgartu będzie zajęcie miejsca numer 3 w hierarchii golkiperów, co nastąpi zapewne równocześnie z zakończeniem kariery przez Artura Boruca. Oczywiście pod warunkiem, że żaden z konkurentów nie zdąży go w do tego czasu przerosnąć.
    Największe kontrowersje wzbudza brak powołania dla Pawła Dawidowicza, a sytuację zaogniła dodatkowo kontuzja Macieja Rybusa- czego efektem jest zabranie na turniej tylko siedmiu obrońców. Myślę, że dla każdego kto uważnie słuchał słów trenera, brak biletu na EURO dla młodego zawodnika Benfiki B nie jest żadnym zaskoczeniem- Nawałka od początku informował, że na turniej jedzie 23 zawodników, z których każdy w dowolnym momencie ma być gotowy do wejścia na murawę i natychmiastowego wzmocnienia zespołu. Nikt nie jedzie na mistrzostwa po „obycie i naukę” (tu muszę ukłonić się w kierunku Filipa Starzyńskiego- startował z tej samej pozycji co Dawidowicz, a jednak znalazł się na finalnej liście), więc Paweł to opcja na najbliższe eliminacje/ następny turniej. Sam zawodnik akceptuje decyzję i czeka na następne szanse, choć kontuzja Rybusa na pewno rozpaliła w nim iskierkę nadziei.
    Decyzja o powołaniu Artura Sobiecha i Mariusza Stępińskiego do szerokiej kadry podyktowana była zasadą, że jakiegoś napastnika po prostu wziąć trzeba. Raczej dla przejrzystości statystyk, niż samej konieczności posiadania takiego zawodnika. I zestawiając obu „wybrańców”, stawiam na Stępińskiego, który jest po prostu… młodszy. Żaden z nich nie jest gotowy do zastąpienia Lewandowskiego czy choćby Milika, statystyki obu panów są mizerne (i nie, nie zmienia faktu strzelenie przez Sobiecha 4 bramek w 5 ostatnich meczach Bundesligi, bo takie bramki „z dobitki” zdobyłby nawet obrońca z przepaską na oczach, tak samo jak ostatni sezon Stępińskiego- 15 bramek w słabiutkiej Ekstraklasie nie rzuca na kolana, a przypominam że Mariusz w obecnej chwili notuje serię 6 meczy bez gola), mam tylko nadzieję że obaj napastnicy podpatrzą trochę nasz podstawowy duet napastników, co stanie się dla nich dobrą lekcja na przyszłość. Do wspomnianego duetu dorzucam Łukasza Teodorczyka- myślę, że on czuł się najbardziej zawiedziony brakiem powołania choćby do szerokiej kadry, choć prochu by nie wymyślił, co było widoczne w ostatnich meczach w kadrze (niespełna 20 minut z Serbią, brak szansy z Finlandią), ale skoro szansę na zgrupowaniu w Arłamowie dostali Stępiński i Sobiech, to uczciwe byłoby danie szansy również Łukaszowi. I po mimo faktu, że między duetem Lewandowski- Milik, a kolejnymi napastnikami wieje pustką, nadzieją napełnia wiek całej trójki. 25 (Sobiech), 24 (Teodorczyk) i 21(Stępiński) to czas, w którym piłkarz intensywnie się rozwija. A że na treningach jest kogo podglądać, to trzymajmy kciuki i spoglądajmy w przyszłość z nadzieją.
    Kończąc ten artykuł, nie mogę wspomnieć o braku powołań dla Sebastiana Mili i Łukasza Szukały. Dobrze, że Sebastian jest twardo stąpającym po ziemi facetem, z pozytywnym nastawieniem do świata. Ciężko pracujący, potrafiący zaskoczyć rywali niekonwecjonalnym zagraniem. Ale ten błysk, który nie raz cieszył kibica, zaczyna u Mili powoli zanikać. Potrafi przejść obok meczu, a od 2 miesięcy nie był w stanie rozegrać pełnych 90 minut w Lechii Gdańsk. Od przeprowadzki z Wrocławia na Pomorze sukcesywnie rozmienia talent na drobne. Kto wie, czy kolejny sezon nie będzie dla pomocnika ostatnim- tak żeby ze sceny zejść niepokonanym.
    A Łukasz Szukała? Dostając w styczniu 2015 ofertę z Arabii Saudyjskiej stanął przed ciężkim wyborem- albo wyjeżdża i ustawia się finansowo do końca życia (pewno nawet na dwa pokolenia do przodu), albo zostaje w Bukareszcie i walczy o imprezę życia. Chyba za późno zdał sobie sprawę z konsekwencji swojego wyboru- próbował jeszcze walczyć, ratując się transferem do Osmanlisporu- ale tą walkę niestety przegrał. Szkoda, bo nawet jeśli do kadry wróci, to w chwili kolejnej imprezy będzie miał 34 lata- trudno sądzić, że będzie wówczas stanowił o sile naszego bloku defensywnego.

    Adam Nawałka powołał kadrę kierując się swoimi przekonaniami i drogą, którą obrał już na początku przygody z reprezentacją. Zrobił to na tyle umiejętnie, że nam, zatroskanym kibicom, pozostały jedynie dyskusje czy końcówka ławki rezerwowych spełnia nasze oczekiwania.

Leave us a reply

You must be logged in to post a comment.

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.