Wielkimi krokami zbliża się finał Ligi Mistrzów. Będzie to 68. finał najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych na starym kontynencie. Jak dotąd nigdy nie mieliśmy przyjemności oglądania mistrza Polski w finale, jednak nie oznacza to, że nie było polskich akcentów. Czterokrotnie w zespole triumfatorów grali Polacy.

W 1985 roku w wielkim finale w Brukseli zagrały jedenastki FC Liverpool i Juventusu. W barwach mistrza Włoch z nr 11 zagrał Zbigniew Boniek. To właśnie po faulu na Polaku sędzia podyktował rzut karny, a jedyną bramkę zdobył Platini. Jednak było to zwycięstwo, z którego nie można było się w pełni cieszyć. Zibi przewrócił się jeszcze przed linią pola karnego i sędzia wskazując na „wapno” popełnił błąd. Sam mecz odbył się w cieniu tragedii. Przed rozpoczęciem spotkania fani z Liverpool’u zgromadzeni na stadionie Heysel, zaatakowali sektory kibiców Juve. W wyniku zamieszek i zawalenia betonowego muru okalającego trybunę zginęło 39 włoskich kibiców.

Liverpool zagrał w finale po 20 latach znów z mistrzem Serie A, a jednym z głównych bohaterów meczu ponownie był Polak. Tym razem w barwach Liverpool’u, przeciwko zespołowi A.C. Milan zagrał Jerzy Dudek. To był niesamowity mecz. Najpierw Anglicy odrobili trzybramkową stratę, aby wygrać po serii rzutów karnych, gdzie absolutnym numerem jeden był polski bramkarz. Do historii futbolu przeszedł charakterystyczny styl obrony karnych, nazwany przez dziennikarzy „Dudek dance”.

Po sukcesie Bońka, następni trzej Polacy, którzy zdobywali Puchar Europy byli bramkarzami. Obok wspomnianego Dudka, triumf świętowali Józef Młynarczyk będący pierwszym bramkarzem w FC Porto, które zdobyło Puchar Mistrzów w roku 1987 i Tomasz Kuszczak, zwycięzca Ligi Mistrzów z Manchesterem United w 2008 roku.

W tym roku lista Polaków, którzy wygrali Champions League może się wydłużyć do 7 nazwisk. Osławiona już polska trójka z Dortmundu stanowi trzon zespołu Borussii. Tegoroczny finał na Wembley ma szansę przejść do historii polskiej piłki nożnej. Jeszcze nigdy nasz rodak nie strzelił gola w finale i nigdy wcześniej finał nie był tak polski. Skoro nie jest dane nam cieszyć się z sukcesów naszych drużyn, to pozostaje cieszyć się z sukcesów jakie odnoszą Polacy w barwach zagranicznych klubów. Będę kibicował piłkarzom Borussii jako drużynie, która nie jest stawiana w roli faworyta. Bayern już ogłoszono najlepszą drużyną świata, a piłka jest piękna gdy murowany faworyt ociera łzy po porażce, a teoretycznie słabsza drużyna wznosi puchar. Z tego też względu życzę Lewandowskiemu, Błaszczykowskiemu i Piszczkowi sukcesu w finale 2013.

Leave us a reply

You must be logged in to post a comment.

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.