Przemysław Tytoń od czasu pamiętnego karnego w meczu z Grecją jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich piłkarzy. Jak mówi sam piłkarz, w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”, ten rok jest najlepszy w jego życiu.

– Wiadomo, jak to jest z meczami otwarcia wielkich turniejów. Oglądają je wszyscy, nawet ci, którzy na co dzień mniej albo w ogóle nie interesują się piłką. I nagle w takim momencie na boisku pojawia się ktoś nieznany szerszej publiczności i robi coś o czym wszyscy naokoło o nim mówią. Tak było właśnie ze mną. W życiu obroniłem kilka  karnych i mam nadzieję, że jeszcze wiele obronię. Ale dopiero ten w meczu z Grecją dał tyle rozgłosu wokół mojej osoby i na pewno mi pomógł. To w ogóle jest mój najlepszy rok w życiu. Jeszcze żaden nie obfitował w tak wiele wydarzeń i żaden nie dał mi tak wiele zarówno w życiu osobistym jak i piłkarskim – mówi bramkarz PSV Eindhoven.

Reprezentant Polski wypowiada się także na temat „Szkoły imienia Przemysława Tytonia”, która może powstanie w Łęcznej.

O czymś takim nie słyszałem. Jeśli to prawda, to jestem lekko zaskoczony, bo wydaje mi się, że są lepsze imiona i nazwiska, które można wykorzystać do takich celów. Ja nic jeszcze nie osiągnąłem, ale oczywiście z samego faktu, że ktoś ma taki pomysł, jest mi bardzo miło i na pewno będę tej szkole kibicował – wyznaje 25-latek.

Tytoń mówi również o swojej popularności, która po EURO z pewnością wzrosła.

– Nie będę przecież chodził podziemiami tylko po to, by nikt mnie nie przyłapał, jak żegnam się z rodziną. A co do tej dużej popularności, aż tak jej nie odczuwam. Po meczu z Grecją gdziekolwiek zajrzałem, mogłem o sobie przeczytać, ale teraz chyba ludzie zajęli się już czymś innym – uważa urodzony w Zamościu bramkarz.

Leave us a reply

You must be logged in to post a comment.

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.