Eugen Polanski w piątek odszedł z 1. FSV 05 Mainz i podpisał kontrakt z broniącym się przed spadkiem z Bundesligi TSG 1899 Hoffenheim. W wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” przyznaje, że teraz każdy mecz jest ważny.

Każdy mecz jest dla nas o życie, gramy z nożem na gardle. W najbliższej kolejce podejmujemy Freiburg, zespół, z którym grałem niedawno w pierwszej kolejce rundy rewanżowej, jeszcze w Mainz. Mam swoje spostrzeżenia, podpowiem trenerowi. Misja jest jedna: wygrać i rozpocząć ratowanie Bundesligi dla Hoffenheim – stwierdza Polanski.

Uczestnik EURO 2012 mówi, że nie szukał specjalnie nowego klubu.

– Nie chciałem odchodzić. Sytuacja zaczęła jednak robić się coraz bardziej niejasna, a musiałem znać swoją przyszłość. Mój kontrakt z klubem wygasał w czerwcu przyszłego roku. Pytałem, czy chcą przedłużyć ze mną umowę. Nie doczekałem się żadnej odpowiedzi, nikt nie potrafił się określić. No to jak nie potrafił, a pojawiła się oferta z Hoffenheim, to z niej skorzystałemprzyznaje piłkarz.

Eugen Polanski odniósł się również do oczekiwań względem jego w nowym klubie.

– Rozmawiałem z trenerem o swojej roli. Jestem facetem, który mówi, co myśli, więc jeżeli będzie jakiś problem w drużynie, to po prostu o nim powiem. Na razie nie widzę potrzeby. Byłem ciekawy, co zastanę w szatni Hoffenheim. Nie spotkałem nikogo przybitego sytuacją w tabeli, zrezygnowanego – sądzi Polak.

Zawodnik tłumaczy także dlaczego nie miał już tak pewnego miejsca w składzie Mainz jak niegdyś.

Zaczęło się od mojego powrotu do klubu po EURO. W związku z turniejem miałem przedłużony urlop i dołączyłem do drużyny po czterech tygodniach. Zostałem wrzucony do jednego worka ze wszystkimi. Nie miałem zindywidualizowanych treningów, ćwiczyłem jak pozostali. Skrytykowałem takie metody, dla mnie to był bardzo duży problem. Nie czułem też zaufania trenera. Siedziałem na ławce, dla mnie to była nowa sytuacja w Mainz, której nie potrafiłem zaakceptować. Potem, końcówkę rundy jesiennej, wydawało mi się, że miałem niezłą: trzy asysty w pięciu meczach. Dobrze wyglądałem też w późniejszych sparingach, tych w przerwie między rundami. I kiedy graliśmy pierwszy mecz z Freiburgiem, trener mnie zdjął z boiska. Gotowało się we mnie – przyznaje „Wieśniak”.

Reprezentant Polski nie pokoi się brakiem powołania na najbliższy mecz kadry z Irlandią.

– Rozmawiałem z trenerem, to w sumie logiczna decyzja. Selekcjoner szuka innych rozwiązań. Z mojej perspektywy nie dzieje się nic złego – uważa pomocnik.

Leave us a reply

You must be logged in to post a comment.

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.