Tomasz Kuszczak ma już dość siedzenia na ławce rezerwowych. „Często chodzę do gabinetu sir Aleksa Fergusona i mówię mu, że mam dość ławki.” – opowiada Polak w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”.

Po środowym meczu z Bursasporem nie mógł pan prawie w ogóle mówić. Tak pan zmarzł na boisku i się przeziębił, bo nie było co robić, czy to od krzyku?
Zdecydowanie od krzyku.

To chyba do Turków pan krzyczał, żeby strzelali z daleka, bo pod pana bramką nic się nie działo.
Tak się wydaje, ale to był bardzo trudny mecz, zwłaszcza dla bramkarza. W tym sezonie zdarzyło nam się kilka razy stracić gole i punkty w ostatnich minutach. W środę szybko zdobyliśmy pierwszą bramkę, ale potem nie potrafiliśmy strzelić drugiej. Każda minuta bliżej końca niosła zagrożenie, że rywalom wyjdzie przypadkowa akcja, wrzutka czy zamieszanie i można roztrwonić punkty. Trzeba być wtedy maksymalnie skoncentrowanym. Paradoksalnie, mnie takie mecze męczą, bo nie mam dużo pracy, marznę, ale muszę uważać na tę jedną sytuację.

Dziwi pana, że od kilku dobrych miesięcy nie dostaje pan powołań do reprezentacji?
Znam swoją sytuację klubową, nie gram regularnie i nie jest to nowością. A jeśli ktoś nie gra, to selekcjoner ma powody, by go nie powoływać. To jest decyzja trenera, którą muszę uszanować.

Czy patrzy pan na swoją sytuację w klubie przez pryzmat kadry? Czy jest jakaś logika, schemat w postępowaniu Fergusona?
Co do schematu to trudno go zauważyć. Wiadomo, że trener zmienia skład. Na pewno wszystko okaże się po tym sezonie, bo wtedy zostanie mi jeszcze tylko rok kontraktu. Wtedy będzie się wyjaśniało, czy przedłużę go, czy odejdę. Przed tym sezonem trener powiedział, że mam zostać i koniec. Jestem związany umową i nie będę się spierał z menedżerem. Krzywdy mi zresztą nie zrobił, jestem przecież w jednym z najlepszych klubów na świecie. Ale mówiłem mu, że chcę grać, że już mam dość siedzenia na ławce.

Co wtedy odpowiada panu Ferguson?
Jak to co? Walka, walka, walka. Mówi, że jestem potrzebny i będę grał coraz więcej meczów.

Nie denerwuje się na takie pytania?
Nie. Denerwowałby się raczej, gdybym siedział cicho i był zadowolony ze swojej sytuacji. Jestem jednym z najczęściej odwiedzających go w gabinecie piłkarzy. Mówię mu: „Daj mi szansę się pokazać. Jeśli zagram słabo, będziemy przynajmniej wiedzieć, że nic z tego nie będzie”.

Może to dobry moment, by powiedzieć Fergusonowi, że chce pan odejść do Manchesteru City?
Nie, ja chcę grać w United, bez względu na to, co się dzieje w tym klubie i wokół niego.

Nie irytują pana doniesienia, że trener szuka następcy Edwina van der Sara?
Czy wyobraża sobie pan, że po zakończeniu kariery van der Sara Manchester zostanie z dwoma bramkarzami? Mną i 20-letnim Benem Amosem? To normalne, że taki klub musi mieć dwóch równorzędnych bramkarzy i trzeciego zbierającego doświadczenie. Nie jestem zaskoczony, że United szuka dobrego bramkarza.

Ale jest różnica, czy przyjdzie np. Julio Cesar, czy jakiś mniej znany golkiper.
Gdyby miał przyjść Cesar, to byłby to dla mnie sygnał, że klub kupuje bramkarza nr 1. Ale jak będzie, nikt tego w tej chwili nie wie. Jeśli zobaczę, że nie mam szans być tym pierwszym, to będę chciał odejść.

Po tylu latach spędzonych na rywalizacji z Holendrem nie powinien pan bać się żadnej konkurencji.
Ja się nie boję, ale będę wiedział, jakie jest podejście trenera. Jeśli dostanę sygnał, że ciągle mam być rezerwowym, to wtedy wszystko będzie jasne: będę szukał nowego klubu, nie będę już się łudził, że może zmienią się okoliczności. Po tym sezonie na pewno zapadnie decyzja.

Więcej w „Przeglądzie Sportowym”

Leave us a reply

You must be logged in to post a comment.

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.