Łukasz Fabiański powraca po kontuzji do składu Arsenalu Londyn. Polski bramkarz zagra w dzisiejszym meczu przeciwko Chelsea, a na ławkę rezerwowych powróci Wojciech Szczęsny.

Przegląd Sportowy: Można już powiedzieć, że jest pan pierwszym bramkarzem Arsenalu?

Czuję się… dobrze. Jakiejś jasnej hierarchii nie mamy. Na podstawie odprawy przed meczem ze Stoke mogę powiedzieć, że to ja byłem tym, który miał bronić.

PS: Wenger szykował panu miejsce już latem, ale nagle przyszedł mecz z Legią (6:5), trzy puszczone bramki. Zaszkodziło to panu?
Wątpię. Później rozmawiałem z bossem, ale prywatnie, więc szczegółów nie będę ujawniał. Zwrócił mi uwagę na pewne aspekty, jasno określił, czego wymaga, nad czym mam popracować i stwierdził, że nie stoję na straconej pozycji. I w sumie właśnie wyszło tak, jak on powiedział.

PS: 2010 rok to dla pana podróż z piekła do nieba.
Pierwsze pół roku rzeczywiście nie było łatwe, sporo przeżyłem. Ale nie ma sensu do tego wracać. Przez ostatnie trzy miesiące jest już tak, jak sobie zakładałem latem. Żeby tylko zdrowie dopisywało.

PS: Nie miał pan obaw, że Wojtek Szczęsny zagra rewelacyjnie, a pan znowu wyląduje na ławce rezerwowych?
Nic z tych rzeczy. To był hit, liczył się tylko wynik, przecież na Old Trafford przyjeżdżaliśmy jako lider. Co do Wojtka, to my akurat mamy bardzo dobre relacje i życzyłem mu jak najlepiej. Z drugiej strony czy to nie fajne, że w jednym z największych klasyków na świecie było trzech polskich bramkarzy, bo przecież na ławce w United siedział Tomek Kuszczak?

PS: W poniedziałek znowu zagra pan przeciwko Didierowi Drogbie, który zawsze znajduje na pana sposób.
Do tych goli, które mi strzelił, podchodzę bardzo spokojnie. Ma chłop szczęście. Kiedyś ono się skończy. Gramy u siebie, ostatnio nam nie szło, trzeba to zmienić.

PS: Mijający rok kończy pan także jako pierwszy bramkarz reprezentacji.
Można powiedzieć, że trener próbował już wielu bramkarzy, a więc zawsze będzie jakaś niepewność. Najważniejsza w kontekście występów w reprezentacji Polski jest sytuacja w klubie, a ja na razie pod tym względem nie mam co narzekać.

Leave us a reply

You must be logged in to post a comment.

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.