Przyszedł czas na kolejną część cyklu „Polacy w wielkich klubach”. Z angielskiego Manchesteru przenosimy się tym razem nieco bardziej na północ, do Glasgow, gdzie przyjrzymy się Polakom występującym w Celticu.
Celtic Glasgow to 44-krotny Mistrz Szkocji, 36-krotny zdobywca Pucharu Szkocji oraz triumfator Pucharu Europy w 1967. Na przestrzeni lat w tym szkockim klubie było kilku Polaków, który wpływali z różnym skutkiem na sukcesy klubu z Celtic Park.
Choć nam hasło „Polacy w Celticu” kojarzy się głównie z ostatnimi latami, kiedy to na Celtic Park przez kilka sezonów ulubieńcem kibiców był Artur Boruc, to historia naszych rodzimych kopaczy w ekipie „The Bhoys” sięga aż okresu powojennego. W 1947 roku zorganizowano pokazowy mecz między Celticiem, a drużyną złożoną z żołnierzy polskiej armii. To właśnie wtedy ówczesny menedżer szkockiego klubu wypatrzył wśród Polaków Konrada Kaplera, który zrobił na nim na tyle dobre wrażenie, że ten postanowił sprowadzić go do ekipy „Celtów”.
Główną zaletą Kaplera było uderzenie z dystansu, jednak wielkiej kariery na Celtic Park nie zrobił. Zawodnikiem Celticu był do 1949 roku, notując łącznie siedem spotkań ligowych oraz jedno spotkanie w Pucharze Ligi. Nie udało mu się zdobyć żadnej bramki. Odszedł do drużyny Rochdale AFC, później grał także w kilku innych mniejszych klubach.
Kolejnych Polaków w Glasgow próżno było wyszukiwać przez wiele lat, aż w końcu nadszedł rok 1989, w którym to w drużynie „The Hoops” pojawiło się dwóch reprezentantów naszego kraju. Najpierw w lipcu do drużyny dołączył z Legii Warszawa napastnik Dariusz Dziekanowski, z kolei w listopadzie z tego samego klubu przybył lewy obrońca, Dariusz Wdowczyk.
Z dwójki Dariuszów w Szkocji lepiej poradził sobie Wdowczyk. To on przez cztery lata był podstawowym zawodnikiem drużyny Celticu, w którym przebywał do 1994 roku. To właśnie wtedy stracił miejsce w podstawowym składzie i, nie chcąc być rezerwowym, przeszedł do angielskiego Reading. W barwach „The Bhoys” rozegrał 112 spotkań ligowych, w których zdobył cztery bramki. Do tego należy dorzucić jeszcze 24 mecze pucharowe. Niestety, okres, w którym przebywał w klubie był czasem kryzysu w Celticu, więc nie udało mu się osiągnąć z klubem żadnych sukcesów. Po zakończeniu piłkarskiej kariery został trenerem. Obecnie jest szkoleniowcem Pogoni Szczecin.
Jeśli chodzi o Dziekanowskiego, to po latach można stwierdzić, że nie zrobił kariery, na jaką było go stać. Niestety, poza świetnymi umiejętnościami piłkarskimi popularny „Dziekan” prowadził dość rozrywkowy tryb życia, co odbiło się także na jego występach w Celticu. Do Szkocji przychodził jako wielka nadzieja polskiej piłki, ale nie spełnił oczekiwań. W Celticu występował przez dwa lata, łącznie notując 66 spotkań (48 w lidze), w których zdobył 22 bramki (10). Po okresie spędzonym w Glasgow przeniósł się do Bristol City F.C. Obecnie jest związany z Polskim Związkiem Piłki Nożnej, pełni funkcję przewodniczącego Klubu Wybitnego Reprezentanta (sam w kadrze wystąpił w 63 spotkaniach). Jednym z bardziej znanych osiągnięć „Dziekana” w Celticu jest zdobycie czterech bramek w meczu z Partizanem Belgrad. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 5:4, ale po przegranej 1:2 w pierwszym spotkaniu, „Celtowie” pożegnali się z Europą.
Po odejściu Wdowczyka i Dziekanowskiego na kolejnych Polaków trzeba było na Celtic park czekać do 2005 roku, ale pojawiło się ich niemal jednocześnie dwóch. W lipcu 2005 roku z Wisły Kraków został sprowadzony Maciej Żurawski, a trzy miesiące później do „Żurawia” dołączył bramkarz Legii Warszawa – Artur Boruc. Ciekawostką jest, że przy obu transferach pomagał Wdowczyk, który zarekomendował obu graczy.
Żurawski przychodząc do Celticu miał przed sobą nie lada wyzwanie. Miał zastąpić nie byle kogo, bo samego Henrika Larssona, legendę klubu, który trochę wcześniej odszedł do Barcelony. Pokładane w nim nadzieje spełniał jednak tylko w swoim pierwszym sezonie na Wyspach. „Magic” jak nazywali go w Szkocji, w 22 spotkaniach zdobył 16 goli w lidze, co było satysfakcjonującym wynikiem. Jednak drugi sezon, to tylko 6 goli w 26 spotkaniach, do tego zaczęły się pojawiać kontuzje, które nie pozwoliły na powrót do najwyższej dyspozycji. W efekcie po trzech latach, czyli w roku 2008 odszedł do greckiej Larissy, gdzie nie zrobił wielkiej kariery, po czym wrócił do Wisły.
Inaczej nieco ma się sytuacja z Borucem. Ówczesny trener Celticu, Gordon Strachan początkowo nie był zbyt przychylnie nastawiony do golkipera, ale pewnie nie był nawet po części świadomy, co ten bramkarz będzie wyczyniał w bramce „Celtów” w najbliższych kilku sezonach. Także początkowo Artur był tylko wypożycony z Legii, a dopiero później wypożyczenie zmieniło się w transfer definitywny. Boruc w Celticu występował do 2010 roku, przez ten czas stając się ulubieńcem kibiców głownie przez wspaniałą postawę na boisku, ale także przez swoje kontrowersyjne zachowania względem fanów Rangers (był nawet za takie zachowania karany przez komisję dyscyplinarną). Także dzięki Borucowi Celtic miał okazję grania w fazie Pucharowej Ligi Mistrzów. Właśnie przez dokonywanie „cudów” w bramce zyskał przydomek „Holy Goalie”. W 2010 roku odszedł do Fiorentiny.
W 2009 roku do klubu dołączył inny polski bramkarz – Łukasz Załuska. Choć raczej skazany był na pozycję bramkarza numer 2, to wykazywał ambicje walki z Borucem o miejsce w bramce. Jednak jak toczy się przygoda Załuski w Celticu wszyscy wiemy bardzo dobrze. Po odejściu Boruca w 2010 roku, to nie Załuska został nowym bramkarzem numer 1, a świeżo-sprowadzony młody angielski bramkarz Fraser Forster. I to właśnie on do dnia dzisiejszego strzeże bramki „Celtów”. A Załuska wciąż jest zawodnikiem Celticu, ale gra epizodycznie, głównie w krajowych pucharach.
Na początku 2012 roku wydawało się, że będziemy mogli zobaczyć kolejnego Polaka w Glasgow. Ówczesny obrońca Śląska Wrocław, Jarosław Fojut podpisał wstępną, trzyletnią umowę z Celtikiem, gdzie miał przejść pół roku później. Jednak kontuzja, której nabawił się zawodnik skłoniła włodarzy szkockiego klubu do anulowania umowy. Obecnie Fojut jest zawodnikiem norweskiego Tromsø.
Kończąc, należy także odnotować krótki epizod Pawła Brożka, który przybył na Celtic Park w styczniu 2012 roku z tureckiego Trabzonsporu w ramach wypożyczenia. Nie zdołał przekonać do siebie włodarzy klubu (a i szans na grę niemal w ogóle nie dostał), po pół roku wrócił do Turcji, skąd z kolei przeniósł się do Hiszpanii, by obecnie znów grać w Wiśle Kraków.
Leave us a reply
You must be logged in to post a comment.