Klika dni temu wróciłem z najpiękniejszego festiwalu świata, zwanego Woodstockiem. Jednym z zespołów najbardziej wyczekiwanym przez fanów była szwedzka grupa Sabaton. Mają oni w swoim repertuarze jedną piosenkę, której tytuł brzmi „40:1”. Po meczach naszego rodzimego Śląska w eliminacjach do Ligi Mistrzów nasuwa mi się pewna analogia do tego tytuły, kiedy zawodnicy Mistrza Polski dostali porządne baty – 1:6, choć było blisko wyniku 1:40.

Aż żal było patrzeć na grę Śląska Wrocław w dwumeczu z Helsingborgiem, bowiem oglądanie tych meczów zachodziło pod skrajny masochizm. Przy okazji pierwszego spotkania rzuciłem okiem na składy. Kogo w ataku wystawia Orest Lenczyk? Łukasza Gikiewicza, pseudo-napastnika, który na murawie kopie się po czole. No bo jak można nazwać inaczej to, że NAPASTNIK zdobył 6 goli w 44 ligowych występach w barwach wrocławskiego klubu?

Ale czy mogło być lepiej? Czy przygoda polskiej drużyny nie musiała zakończyć się na III. rundzie eliminacyjnej? Śmiem twierdzić, że tak, trzeba było tylko (i aż) przeprowadzić odpowiednie transfery, które we właściwy sposób podniosłyby jakość gry zespołu. Do klubu przyszli Grodzicki, Kowalczyk, który w defensywie jest co najwyżej przeciętny, Patejuk, który może mi ma dobry drybling, ale zbyt często piłka się go nie słucha oraz Jodłowiec. Wzmocnień nie ma, te transfery to tylko uzupełnienie składu po piłkarzach, którzy odeszli a m.in. stanowili podwaliny drużyny, która zdobyła Mistrzostwo Polski: Madej, Pietrasiak, Fojut, Celeban i kilku innych. Pieniądze na dobre transfery były, chociażby za zdobycie tytułu Mistrza Polski. Ale nie od dziś znamy taką sytuację, kiedy polska drużyna osłabia się, a nie wzmacnia przed eliminacjami. Trzeba przyznać, że jest to dość intrygująca polityka.

Ostatni raz w Lidze Mistrzów Polskę reprezentował Widzew Łódź. Od tamtej pory każdy kolejny przedstawiciel Polski odpada w eliminacjach. Ale odpadaliśmy z honorem i po bitwach z wielkimi przeciwnikami (np. ŁKS – MU 87/88, czy też Legia – Barcelona 02/03).

W poprzednich latach kibicom nie przychodziło do głowy, że w przyszłości będziemy odpadać z, wcale nie tak groźnymi, Szwedami. Kiedyś mocnymi przeciwnikami dla nas byli: Manchester, Barcelona, Real – zespoły z elity Starego Kontynentu. Dzisiaj Mistrz Polski odpada po bojach z Mistrzem Szwecji czy Estonii. Smutne, lecz prawdziwe.

Sny o Lidze Mistrzów trzeba odłożyć na bok. Przynajmniej do następnego roku. Oby nie było tak jak zwykle…

Leave us a reply

You must be logged in to post a comment.

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.