Siedzę i odliczam tygodnie, dni, a teraz godziny do meczu reprezentacji młodzieżowej z Turkami w eliminacjach do mistrzostw Europy. Reprezentacji, która ma przed sobą pierwszy poważny sprawdzian, mecz od którego może zależeć przyszłość wielu młodych zawodników.

Na drugi plan schodzi równie ważny sprawdzian pierwszej kadry z Duńczykami. Wszystkie media spuściły z tonu i dały odpocząć Fornalikowi. Jednak ten medialny odpoczynek raczej jest spowodowany rangą meczu z Danią, ot zwykły sparing. Kadra w końcu może popracować nad stałymi fragmentami gry i przećwiczyć warianty taktyczne przed starciem o wszystko z Czarnogórcami, ucichły głosy o zwalnianiu trenera. Pierwszy raz wezmę w obronę Fornalika. Nie usprawiedliwiając oczywiście jego błędów selekcyjnych, oraz pracy jaką wykonuje sztab poza zgrupowaniami.

Co może zrobić trener z piłkarzami, którym się od kilku lat wmawia, że są w stanie wygrać z każdym, i że są najlepsi? Tak właśnie, w tym tkwi problem, w piłkarzach i ich mentalności, która została ukształtowana przez naszą euforie zbudowaną na organizowanych przez Polskę Mistrzostwach Europy. Najpierw sztab Smudy zmarnował cały czas jaki miał na zbudowanie drużyny, popełniając na ostatniej prostej szereg błędów. Wówczas większość dziennikarzy i opinii publicznej dała selekcjonerowi to czego chciał, czyli czas. Ten okres ochronny miał trwać do samego Euro, o to prosił Smuda, żeby rozliczyć reprezentację z wyników, po meczach o stawkę. Piłkarze pod otoczką parasola ochronnego przegrali wszystko, co mogli, Euro, szansę na sukces indywidualny i drużynowy, nie podołali oczekiwaniom całego środowiska piłkarskiego i kibicowskiego. Ten ciężar porażki na Euro, jako przegrani i wypaleni noszą po dzień dzisiejszy i Fornalik nie wymieniając składu kadry nie zmieni mentalności drużyny narodowej. Nikłe widzę szanse, na to by kompletnie przegrani zawodnicy dali radę się podnieść.

Zwolnienie trenera nic nie zmieni, jeśli przyjdzie następca Fornalika i będzie bazował na obecnych reprezentantach licząc, że swoją charyzmą i doświadczeniem odbuduje ich potencjał i pewność siebie, prawdopodobnie nie zmieni się nic. Potrzebna jest zmiana pokoleniowa wśród zawodników. Gdy rok temu Grzegorz Lato wybierał nowego trenera kadry, ciekawą koncepcję przedstawił Wojciech Kowalczyk, ciekawą, odważną i ryzykowną. Jak zwykle sceptyczny i patrzący racjonalnie na sprawy piłkarskie Kowal analizując rywali Polaków w eliminacjach do brazylijskiego Mundialu, nie dawał nam już wtedy większych szans na awans. Propozycja Kowala polegała na poświeceniu tychże eliminacji i zbudowaniu zupełnie nowej drużyny, opartej na najlepszych 4-6 zawodnikach, oraz na młodzieżowych reprezentantach kraju, którzy dziś wybiegną na Łazienkowskiej przeciwko Turkom. Pomysł z kapelusza słyszałem od jednych, od drugich że niedorzeczny. A ja od razu wiedziałem, że Kowal ma rację. Brakowało tylko kogoś, kto podejmie tak kontrowersyjną decyzję, zaryzykuje i weźmie za to odpowiedzialność. Teraz popatrzcie na wyniki naszej reprezentacji, czy młodzieżowcy nie osiągnęli by podobnych? Myślę, że mogliby ugrać nawet więcej, a przynajmniej w lepszym stylu i przetrzeć szlak, zdobyć doświadczenie z takimi zespołami jak Anglia, Ukraina, czy Czarnogóra. Czy duet Furman-Łukasik byłby gorszy od Polańskiego i Matuszczyka. Czy Zieliński nie wniósł by więcej niż Obraniak? Czy Kamiński i Pawłowski nie daliby tej drużynie świeżości i polotu?

Fornalik próbował, jednak nie od razu. Niepewnie i ostrożnie próbował Wszołka, Koseckiego. Teraz Bereszyńskiego z Zielińskim. Nie wziął pod uwagę jednak tego, aby zbudować wszystko od nowa. Postawił na tych, którzy zmarnowali swoją życiową szansę. Tą koncepcję z pewnością odrzucą doświadczeni piłkarze, którzy zawsze nie mogli się pogodzić z tym, że pojawiają się od nich bardziej żywiołowi, głodni sukcesu smarkacze, którzy o dziwo nie prezentują się gorzej.

Kiedyś Kazimierz Deyna w rozmowie z Pawłem Zarzecznym przyznał, że chciałby zostać selekcjonerem. Z ubolewaniem stwierdził, że nikt w PZPN nie zaakceptuje jego wizji reprezentacji. Kazik chciał szukać młodych, zdolnych piłkarzy w II, w III lidze. To samo po latach mówił Kazimierz Górski. Twierdził, że nie widzi wśród obecnych polskich piłkarzy materiału, na zbudowanie zespołu mogącego powtórzyć jego sukces. Na pytanie, to co mamy zrobić, Pan Kazimierz odpowiedział szukać. Szukać takich, którzy będą odpowiedni. Szukać w III lidze, młodych, zdolnych, marnujących się talentów. Dwóch ludzi, którzy zbudowali legendę polskiej piłki, dwóch uwielbianych Kazimierzy mogło się tak bardzo mylić? Nie dowiemy się nigdy, jeśli nikt nie odważy się takiej koncepcji zrealizować.   

Leave us a reply

You must be logged in to post a comment.

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.