Marcin Kuś w 2008 roku przeszedł do Istanbułu Buyuksehir. Od tego czasu ani razu nie zagrał w reprezentacji Polski. Dobre występy obrońcy w Turcji na razie nie zostały dostrzeżone przez Franciszka Smudę, choć ten jak przyznał w rozmowie z PAP, nie rezygnuje z walki o grę w kadrze.

PAP: Pana zespół osiąga korzystne wyniki w lidze, ale ostatnio bez pańskiego udziału. Dlaczego?

Marcin Kuś: Aby wyjaśnić moją sytuację, cofnę się do końcówki poprzedniego sezonu. Uraz ścięgna Achillesa sprawił, że już po rozgrywkach musiałem poddać się zabiegowi jego oczyszczenia i później rehabilitacji. Straciłem okres przygotowawczy, lecz mozolnie nadrabiałem zaległości, aby jak najszybciej wrócić do formy. Pod koniec września wystąpiłem w przegranym 1:3 meczu z Galatasaray Stambuł.

PAP: Wrócił pan do gry, ale nie na długo.

M.K.: Dosłownie na kilka spotkań, bowiem przyplątały się problemy z mięśniem dwugłowym. Znów opuściłem kilka kolejek, w tym niedzielne, wyjazdowe spotkanie z Ankaragucu (2:2). Jako kontuzjowany nie pojechałem z zespołem, tylko tego dnia trenowałem z innymi zawodnikami będącymi poza kadrą. Ćwiczę już z pełnym obciążeniem i na sobotę jestem do dyspozycji trenera – na konfrontację z wyprzedzającym nas o zaledwie punkt zespołem Fenerbahce.

PAP: Ale coś pechowa jest Turcja dla polskich obrońców, nie gra też kontuzjowany Arkadiusz Głowacki z Trabzonsporu, w kadrze Ankaragucu zabrakło Michała Żewłakowa. To oznacza, że selekcjoner Franciszek Smuda, który pilnie szuka defensorów, nie ma po co przyjeżdżać, bo nie ma kogo oglądać?

M.K.: W moim przypadku, a jestem w Stambule już trzeci sezon, nikt z kadry biało-czerwonych się nie zainteresował. Nie złożyłem broni i chcę grać w reprezentacji, jednak sam się nie powołam.

PAP: Na pana pozycji, prawej obronie, występuje Łukasz Piszczek (Borussia Dortmund). „Wygryzie” go pan ze składu?

M.K.: Wiem, że nieźle sobie radzi, ale jestem starszy, bardziej doświadczony i oczywiście gotowy powalczyć. Tylko jak, skoro nie otrzymuję szansy? W Turcji, jeśli tylko jestem zdrowy, to wychodzę w pierwszym składzie, a szkoleniowiec powtarza, że na mnie liczy. Wracając do ekipy narodowej, najbardziej rozczarowany byłem w pierwszym roku gry w Turcji. Później żal minął i staram się nie zaprzątać sobie głowy czymś, na co nie mam wpływu.

PAP: Za dwa tygodnie polska reprezentacja przylatuje na zgrupowanie do Turcji.

M.K.: Tak, tylko nie mam żadnego sygnału od sztabu. Nic nie mogę zrobić. Co prawda, runda kończy się tutaj 19 grudnia, jednak pewnie udałoby się przekonać władze klubu. Tak w ogóle szkoda, że żadna polska telewizja nie pokazuje tureckiej ekstraklasy, bo wtedy byłoby łatwiej się przypomnieć. Niektóre mecze są naprawdę na dobrym poziomie.

Leave us a reply

You must be logged in to post a comment.

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.