Od obecnego sezonu piłkarzem Palermo jest Kamil Glik. Polski obrońca nie zadebiutował jeszcze w Serie A. W wywiadzie dla „Futbol News” stwierdza, że się tym nie martwi, bo wkrótce otrzyma szansę.

Jak przebiega aklimatyzacja w Palermo?
Bardzo dobrze. Nie ma żadnych problemów. Wszystko idzie zgodnie z planem.

Czy aby na pewno? Sycylia to jest jednak specyficzne miejsce dla obcokrajowców. Trudno się zaadaptować na tej wyspie, wywalczyć miejsce w drużynie…
Pewnie, że ciężko, ale proszę pokazać, gdzie jest łatwo? Jeśli jest takie miejsce i klub, to chętnie się tam przeniosę. W Polsce też jest ciężko. Nikt nikomu miejsca w drużynie nie podaruje. Wszędzie trzeba walczyć o swoje. Skoro jednak Palermo zdecydowało się podpisać ze mną kontrakt na pięć lat, to nie po to, by ze mnie od razu rezygnować. Spokojnie do tego podchodzę, nie spuszczam głowy, sumiennie pracuję i nie panikuję.

Radosław Matusiak też tak myślał, a jednak Palermo po pół roku z niego zrezygnowało. Wystąpił zaledwie w trzech meczach…
Nie przeraża mnie to. Patrzę przede wszystkim na siebie. Przecież na Zachodzie nie tylko Radkowi się nie udało. Przechodząc tutaj liczyłem się z tym, że nie będzie łatwo, zwłaszcza na początku, kiedy dopiero co wchodzę w nowe otoczenie, poznaję zespół. Każdy w drużynie chce grać. Konkurencja jest duża. Nie mam jednak obaw, że nie dam rady i podzielę los Radka. Daję sobie trochę czasu na zaaklimatyzowanie się. Chodzi jednak wyłącznie o aklimatyzację pozaboiskową. W drużynie bowiem czuję się pewnie. Muszę tylko cierpliwie czekać na szansę. I jestem przekonany, że wywalczę miejsce w składzie.

Ile potrzeba czasu do przekonania trenera Delio Rossiego?
Nie wiem, czy tydzień, dwa tygodnie, albo miesiąc. Bardzo bym chciał, żeby jak najszybciej. Decyzja jednak należy wyłącznie do trenera. Na razie cieszę się, że mogę grać w Lidze Europy. To dla nas też ważne rozgrywki, a nie jakieś zło konieczne, w których wystawia się drugi garnitur i daje możliwość ogrywania zmiennikom. Wystąpiłem już w dwóch meczach Ligi Europy, w fazie pucharowej i grupowej. Widać więc, że trener nabiera do mnie coraz więcej zaufania.

Po ostatnim meczu ze Spartą w Pradze chyba jednak to zaufanie prysło. Przegraliście tam 2:3, a Pan został oceniony przez włoskie media najsłabiej z drużyny. Zawinił Pan przy utracie pierwszego i trzeciego gola.
Nie czuję się zawiedziony. Trener powiedział, żebym się nie załamywał, bo gra cała drużyna i wszyscy odpowiadają za wynik. Nie miał do mnie pretensji. Wiadomo, że obrońca przy stracie każdej bramki może zrobić więcej. Zawsze tak jest. Przy pierwszym golu ja i prawy obrońca nie porozumieliśmy się w sprawie krycia i przeciwnik nam uciekł. Przy trzeciej wpadliśmy na siebie z partnerem i tym samym otworzyliśmy drogę do bramki rywalowi. Winę za gole ponoszę więc na spółkę z kolegami.

Ten słaby występ przekreślił jednak Pana szansę debiutu w Serie A przeciwko samemu Interowi Mediolan.

Nie przypuszczam, że o tym, że nie zagrałem z Interem przesądził właśnie mecz w Pradze. Trener ma koncepcję i ją realizuje. Akurat przeciwko Interowi nie widział mnie w składzie, co wcale nie oznacza, że nie zagram w kolejnym spotkaniu. Wierzę, ba, jestem przekonany, że będę tutaj podstawowym zawodnikiem. Codziennie ciężką pracą na treningach staram się udowodnić ludziom, że nie na darmo mnie tutaj ściągnęli.

Leave us a reply

You must be logged in to post a comment.

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.