Artur Boruc choć w reprezentacji Polski jest pierwszym bramkarzem, to w swoim klubie przegrywa rywalizację z Sebastianem Freyem. O sytuacji w Fiorentinie opowiada w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.

Po przejściu do Fiorentiny po raz pierwszy od bardzo dawna siedzi pan na ławce.
I jest mi z tym źle. Nie jestem do tego przyzwyczajony. Mam nadzieję, że jak najszybciej wrócę do gry.

A decydując się na transfer do Włoch, miał pan gwarancję, że zostanie numerem jeden?
W wielkich klubach nikt ci nie powie: „przyjdź do nas, będziesz bronił”. Z drugiej strony oficjalnie mówiłem, że chcę grać w pierwszym składzie, ale historia z Sebastianem Freyem potoczyła się tak, a nie inaczej.

Był pan pewien, że Frey odejdzie?
Byłem na to przygotowany. Ale wiedziałem też, że jeżeli zostanie, będę musiał walczyć o miejsce w składzie.

Niedawno powiedział pan, że odejdzie z Fiorentiny, jeżeli do zimy nie zacznie grać. Podtrzymuje pan tamte słowa?
Oczywiście. Nie jestem typem, który potrafi siedzieć na ławce. Jeżeli nie wywalczę miejsca w składzie, odejdę. Nie wiem, czy będzie to zimą, czy latem. Mniejsza o to.

Leave us a reply

You must be logged in to post a comment.

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.