Mathias Wittek chce grać dla Polski. Informacja ta zaskoczeniem być nie powinna, wszak urodził się w naszym kraju, posiada paszport i – to chyba najważniejszy powód – … nie ma szans na grę w reprezentacji kraju, w którym się wychował i uczył grać w piłkę.

Mathias Wittek urodził się 30 marca 1989 roku w Kędzierzynie-Koźlu, a trzy miesiące później był już mieszkańcem Niemiec. Z językiem polskim nie radzi sobie najlepiej, ale twierdzi, że polski hymn zna od dziecka. Często też odwiedza rodzinny kraj.

Rosły środkowy obrońca (193 cm.) jest wychowankiem TSV 1860 Monachium. W przeszłości grał w niemieckich kadrach U-17, U-18 i U-19. Jeśli chodzi o piłkę seniorską, to na poziomie wyższym niż 2. Bundesliga jeszcze nie występował. W sezonie 2010/11 zagrał w dziewięciu spotkaniach FC Ingolstadt 04, obecnie ma na koncie dziesięć gier w barwach beniaminka zaplecza niemieckiej ekstraklasy, 1. FC Heidenheim. Jego zespół plasuje się na 5. miejscu w tabeli, a sam Wittek ma całkiem niezłą średnią not w Kickerze- 3,15. Popularny portal Transfermarkt.de wycenia go na 450 tysięcy euro.

Widziałem mecz z Niemcami. To, co mogę oglądać, to oglądam, a jeśli nie mogę, bo gram jakiś mecz, to sprawdzam wyniki. Ojciec też ogląda reprezentację Polski. Jak grają Polacy z Niemcami, to nie wie, za kim trzymać kciuki… – mówi w wywiadzie udzielonym kilka dni temu Łukaszowi Przybyłowiczowi z  Eurosport.Onet.pl

Zapytany o to, komu sam kibicował w październikowym meczu, odpowiada dość pokrętnie – To nie jest dla mnie takie proste… Kibicuję jednej, jak i drugiej drużynie. W takim przypadku mam po prostu nadzieję, że to będzie dobry mecz i wygra lepsza drużyna.

Deklaracja jest jednak jasna- Odezwał się do mnie skaut PZPN Tomasz Rybicki. Wypytywał, jak mi idzie. Chwalił, że dalej mam tak grać, bo na 2. Bundesligę patrzy dużo ludzi. I to on powiedział, że to możliwe, bym grał dla Polski.
W Niemczech to wygląda trochę inaczej. Żeby znaleźć się w reprezentacji Niemiec, trzeba grać w 1. Bundeslidze, i to najlepiej w Bayernie Monachium albo Borussii Dortmund. Ja dostałem telefon z PZPN z pytaniem, czy nie chciałbym grać w reprezentacji Polski. Odpowiedziałem: no pewnie! Mam dużo wspólnego z Polską. Cała rodzina byłaby szczęśliwa.

Jak widać, sytuacja bardzo podobna do tych, które już znamy. Zawiłe były przecież reprezentacyjne losy piłkarzy ukształtowanych za naszą zachodnią granica. Najbardziej Eugena Polanskiego i Sebastiana Boenischa. Dlatego, chcąc nie chcąc, trzeba i Mathiasa Wittka wpisać w poczet polskich piłkarzy.

Leave us a reply

You must be logged in to post a comment.

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.